Z lekkim poślizgiem zapraszam na podsumowanie pierwszego tygodnia :)
Jeśli mam być szczera za dużo w minionym tygodniu nie zrobiliśmy pod względem naszych celów :)
Jako że po nocy sylwestrowej Panda miała ogromny problem z wychodzeniem z domu skupiłam się by ja wyprowadzić na prostą :)
Za wesoło nie było, na zmianę z resztą domowników wynosiliśmy (bo o samodzielnym pójściu nie było mowy) młodą na podwórko z nadzieją że się załatwi :/ Miłośnicy petard nam nie pomagali jak na złość co bylismy na dworze akurat ktoś musiał walić petardą :/
Krok po kroku, dzień po dniu było coraz lepiej :) Przełom nastąpił w niedziele 7dnia! Zdesperowana zapakowałam młodą do Unolota i pojechaliśmy na mały grupowy spacer do miasta obok :)
Znajome ziomki (Falco & Riko) rozruszały Pande :D Nawet nie zauważała pojedynczych strzałów które było słychać w oddali :)
Zrobiliśmy sporo kilometrów, pieseły się wybawiły i wybrudziły :D Młoda w aucie spała jak zabita :D I już na własnych łapach choć z delikatnym lękiem po powrocie do domu poszła na wieczorne siku :D
W końcu zabrałam się za psi zeszyt i na wstępie spier**liłam sprawę ;D Także jakiś sukces mamy bo zaczęłam i jakiś plan co do jego prowadzenia się wyklarował :D
No ale musze zacząć od początku bo:
Jestem blondynką :D
Byle do przodu, mam nadzieje że następne posty będą co niedziele tak jak sobie założyłam na samym początku :D
Z tymi petardami to maskara u nas je jeszcze w tamtym tygodniu słyszałam, moje jakoś znoszą ale co powiedzieć o dzikich zwierzakach ehhh dobrze że Panda już się dobrze czuje na spacerkach to najważniejsze, a do celów małymi kroczkami do najwyszego sztu :D
OdpowiedzUsuń